środa, 24 października 2012

Przezorny zawsze ubezpieczony...

...albo i nie :) No i dopadł nas ciepły letni deszczyk. Niektórzy na mżawkę biorą foliówkę na głowę, inni mają własne zdanie, a rezultaty zobaczycie poniżej.


A tak na marginesie, to chciałam wrzucić kila luźnych przemyśleń:

1. PIWO- temat rzeka, dla jednych bardziej, dla drugich- mniej ważny. A więc piwo mają SMACZNE :) Niestety, ogromnym minusem jest to, że w knajpkach kosztuje tyle ile w Polsce, a przecież wszystkie przewodniki nam obiecywały, że Tajlandia to nie jest kraj tylko dla zamożnych ludzi ;) Tak więc w przydrożnej 'restauracji', zwanej tudzież zwyklą knajpą z dobrym jedzieniem piwo jest serwowane (z butelki) za ok. 10zł (Khao San Road). Jedynym pocieszeniem jest fakt, że pojemność butelki to 640ml. W sklepie sprawa nie wygląda lepiej- to samo piwo za 4,40zł. Już lepiej wypada przy tym wszystkim whiskey Jameson- w knajpie za 12zł :)

2. KĄPIEL- moim zdaniem ma wyraz bardziej symboliczny niż praktyczny :) Z tego co zauważyłam, kąpanie się to raczej uciszenie na chwilę własnego sumienia niż chęć bycia czystym... Po 10 minutach efekt po kąpieli jest taki sam jak przed kąpielą- wszystko pięknie klei się do ciałka, aż miło!

3. GRAJKI/ŚPIEWAJKI- przy każdym barze, restauracji, piwodajni (jak zwał tak zwał), czyli w każdym miejscu gdzie mamy trochę stolików i siedzą turyści mamy do czynienia z PRAWDZIWYMI TALENTAMI i nie mówię tego z przekąsem- na prawdę tak jest. Tajowie i Tajki (przynajmniej Ci, których miałam zaszczyt posłuchać) przepięknie śpiewają. Nasze talenty rodem z TVN`u czy Polsatu nie miałyby tu szans. Ważne jest to, że śpiewają po angielsku i to w większości przypadków brzmi lepiej niż oryginał. Wczoraj usłyszałam 'Fly me to the mooon' (cover coverów Michaela Buble) i powalił mnie z nóg, gęsia skórka to mało powiedziane  :) Co do grajków- chociaż może mało się znam, ale gitara elektryczna pięknie tu wpada w ucho, często lepiej niż oryginał.

Kamila

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz