Główną atrakcją czwartkowego dnia był wyjazd do "Świątyni Tygrysów" w Kanchanaburi, którą opiekują się buddyjscy mnisi. Pogoda iście tropikalna - 36 stopni. Tygrysy nie były skore do zabawy, upał dawał im popalić. Cały kompleks to nie tylko tygrysy, ale wiele zwierząt chodzących na wolności. W parku można był zobaczyć pawie, przez ulice przebiegała locha z warchlakami, a w błocie kąpały się bawoły. Rzućcie okiem na kilka zdjęć, które wrzuciliśmy :) Podobano w całej historii parku było tylko 20 ofiar śmiertelnych - tak niski współczynnik śmierci to rzadkość w ogrodach z wolno żyjącymi tygrysami (to nas przekonało do odwiedzenie tego miejsca).
Oj oj bardzo ładnie ale żadnego mnicha na zdjęciu!? Nieśmiali, płochliwi czy zapracowani... Rafał ale tak szczerze to bardziej do twarzy ci z tą (chyba) antylopą ale za to Kamila jak najbardziej LWICA ;) . Pozdrawiamy z zaśnieżonego Wałbrzycha
OdpowiedzUsuńAle wtopa TYGRYSICA... excuse me
UsuńŁo rany.. ale tego głaskania Sierściuchów to Wam pozazdrościłam... Superancko :-)
OdpowiedzUsuń